„Lista Göringa”
to nasza kolejna propozycja z działu sensacja. Po przeczytaniu książki Nina
chciała dowiedzieć się, czego o autorze, ale okazało się to bardzo trudne, a
właściwie to nawet niemożliwe. Nie znalazła żadnej biografii po polsku czy
angielsku. Dziwne. Autor widmo? Ale nie napisał tylko tej jednej powieści, żeby
był taki nieznany. No trudno, nie poznamy gościa.
O czym jest książka? O Niemcu nazwiskiem Strasser, który po
śmierci swojego ojca zostaje właścicielem bardzo cennych i ważnych dokumentów
nazwanych właśnie Listą Göringa.
Jürgen Strasser był
kiedyś pracownikiem Stasi, ale obecnie zajmuje się bardziej hardcorową
działalnością – jest terrorystą z organizacji RAF (Frakcja Czerwonej Armii) i
zamierza wykorzystać informacje z Listy, żeby się wzbogacić. Nie myślcie jednak,
że tak łatwo uda mu się to osiągnąć. Zaczynają go ścigać najbardziej znane agencje
wywiadowcze na świecie. CIA, Mossad, SWR i jeszcze na dodatek nowojorska
policja. Jürgen
strzeż się! Albo nie, bo wcale nie jesteś pozytywnym „dobrym” bohaterem tylko jesteś
czarnym charakterem. Tymi dobrymi są Rachela Sidrane i Mike Semko.
Dla Niny w całej powieści pojawiło się za dużo postaci. Zmniejszyłaby
ich liczbę tak do połowy i wtedy byłoby dobrze. Dziewczyna często robi sobie
notatki w trakcie czytania, ale tym razem nie miała do tego weny i pewnie,
dlatego miała problemy – zwłaszcza na początku książki – żeby wszystkich ludzi
ogarnąć swoim rozumkiem.
„Lista Göringa”
bardzo wolno się rozkręca i nie jest zbyt wciągająca do 1/3, 1/4 długości. Późnej
z kartki na kartkę powieść nabiera rumieńców i człowiek od razu chce się dowiedzieć
jak wszystko się kończy, kto przerwa, kto polegnie, co się stanie z Listą Göriga. Dowodem na to
wciąganie niech będzie fakt, że Nina przeczytała ponad połowę książki w jeden
dzień. Wcale jakoś super szybko nie czyta, więc zajęło jej to trochę czasu. Oprócz
tego, że powieść jest od pewnego momentu wciągająca to jest jeszcze nieźle
pokręcona. Jak myślisz, że już wszystko wiesz, to okazuje się, że nie wiesz
nic, bo wychodzą na jaw nowe informacje i pojawiają się nowi uczestnicy całego
show. Robi się niezły galimatias.
Można o tej książce powiedzieć jeszcze jedno. Jest ciut
naciągana, ale tak jest bardzo często w tego typu powieściach. Jeden facet
ucieka przed licznymi przeciwnikami i ciągle jest lepszy od wszystkich. Błędy nie
są jego działką, nie zawraca sobie nimi głowy. Ma lepsze rzeczy do roboty –
może skonstruuje jakąś bombę albo inną zabaweczkę. Ninę zawsze lekko irytowały
sytuacje typu: „łobuz” ucieka i nikt nie może go dopaść, najlepsi agenci wychodzą
na debili i nieudaczników. To jest takie chyba mało realistyczne.
Mimo tego pokręcenia, naciągania i mimo niebotycznej ilości
bohaterów Nina jest zadowolona z lektury. Nie postawi „Listy Göringa” na półce z
najlepszymi książkami, ale na samym dnie kartonu z tomami, które okazały się
dla niej pomyłkami też się nie znajdzie.
okładka: Wydawnictwo Adamski i Bieliński
źródło okładki: lubimyczytac.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz