Film dla Niny nie był nowością. Widziała go już jakiś czas
temu. Nie powiem dokładnie, kiedy bo nie pamiętam. Udało jej się jednak przeżyć
go na nowo i było to niesamowite uczucie.
„Służące” to film, w którym głównie ocenia się przekaz,
aktorstwo i czy wzbudza jakieś emocje czy uczucia. Jeśli te czynniki są
spełnione, to na drugi plan odchodzą zmiany, które zostały dokonane względem
książki (jeśli oczywiście nie modyfikują za bardzo treści). W tym filmie doszło
do kilku takich scen, które są inaczej przedstawione niż w powieści, ale
prowadzą do jednego punktu. I tak oto, jako pierwszy przykład mamy wątek
Constantine (Cicely Tyson) i jej córki. Wątek poboczny, mniej ważny dla widza,
ale bardzo ważny dla Eugenii (Emma Stone), więc nie mogło go zabraknąć w
filmie, ale został przedstawiony w sposób odmienny w stosunku do książki. Nie będziemy
opisywać, czym wszystko się różniło, chcemy tylko zaznaczyć, że się różniło. Nie
chcemy, za bardzo, odkrywać kart, które powinny być odkrywane przez czytelnika
lub widza. Kolejnym przykładem niech będą okoliczności, w jakich Minny (Octavia
Spencer) kończyła współpracę z panienką Hilly (Bryce Dallas Howard). Autorka
widziała to inaczej. Oprócz dokonanych zmian w „Służących” spotykamy się
również z pominięciami niektórych fragmentów. Film jest jednak tak dobry, że
ani pierwsze, ani drugie nie sprawia (osobie czytającej powieść) przykrości
podczas oglądania.
Skoncentrujmy się może teraz na aktorach, albo właściwie na
aktorkach, bo o nich będzie mowa. Przede wszystkim każda rola, znacząca,
została odegrana perfekcyjnie, ale po kolei. Na pierwszy ogień weźmy może
Eugenię „Skeeter” Phelan. Może nie jest to rola oscarowa, ale Emma Stone
świetnie sobie w niej poradziła. Jest w niej coś takiego, co ciężko opisać, coś,
co przyciąga i sprawia, że można się poczuć tak jakby się było w jej skórze. No
w każdym bądź razie Nina tak się czuła. Następna w kolejności jest Aibileen i
Viola Davis w tej roli. Stworzyła ona idealną kreację swojej bohaterki. Jest spokojna,
ale jeśli potrzeba to i stanowcza. Octavia Spencer, jako Minny jest wprost
oszałamiająca i wcale nie jest zadziwiające, że otrzymała Oscara. Nina nie
wyobraża sobie, żeby ktoś inny mógł to zagrać. Są takie sceny, które wracają i
przypominają o genialności Octavii w tej roli. I jej miny! Kiedy patrzy jak
panienka Hilly je ciasto, jak nadzoruje panierowanie kurczaka przez panienkę
Celię, jak stawia warunki „Skeeter”. No cóż, dla Niny i dla mnie to
majstersztyk. Ostatnia na tej liście niech będzie Jessica Chastain w roli Celii
Foote. Celia to krótko mówiąc słodka idiotka i jeszcze na dodatek stereotypowa
blondynka (my mamy dobre zdanie o blondynkach i nie myślimy jak twórcy kawałów).
Czy można się czegoś dobrego spodziewać po takiej bohaterce? Okazuje się, że
można i to całkiem sporo, ale o tym musicie przekonać się sami. Napiszę tylko tyle,
że razem z Niną darzymy ją taką samą miłością jak pierwsze trzy panie.
Na takim filmie jak „Służące” człowiek się wzrusza i nawet nie
będzie się tego wstydził. Przy scenie „lania”, jakie dostała Mae Mobley, albo
jak Celia sadziła kwiaty w ogrodzie oczy po prostu same wypełniają się łzami i
możliwe, że uświadomisz to sobie dopiero jak już pociekną po policzku, bo to
jest tak wciągający film, że takie przyziemne rzeczy jak płacz odchodzą w siną
dal. Jest to dzieło, które naprawdę trzeba obejrzeć.
O książce przeczytasz tutaj.
O książce przeczytasz tutaj.
źródło plakatu: filmweb.pl
Wczoraj wieczorem udalo mi sie w koncu obejrzec Sluzace. Odwlekalem te chwile bo na horyzoncie mialem ciekawsze bardziej meskie pozycje. Ze wzgledu jednak na autorke bloga zdecydowalem sie na ten "babski" film.
OdpowiedzUsuńGeneralnie nie zawiodlem sie. Historia jest zgrabnie opowiedziana ale moim zdaniem nie jest szczegolnie wciagajaca. Troche jak lato w Jackson - w sumie nic nadzwyczajnego ale ani sie obejrzalem a pojawily sie napisy koncowe. Nadzwyczajnosci tego dosc zwyklego obrazu dodaly aktorki. Zgadzam sie z Nina w tej kwestii i nie zamierzam sie nad nia rozwodzic. Duzym plusem jest spro humoru i za najlepsze uwazam te sceny ktore pobudzaja do smiechu raczej niz do placzu. Zaliczam do nich akcje z czekoladowym ciachem i Celia vs. Hilly + bezcenne komentarze matki Hilly.
Jedyne czego zaluje to tego ze wczesniej nie przeczytalem ksiazki, wiec nie moglem porownac aktorskich kreacji z wlasnymi - wyobrazonymi.
Konczac ten wywod film jest zdecydowanie warty obejrzenia
Zombie Driver;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń