Panem. Totalitarne państwo na terenach dzisiejszych Stanów
Zjednoczonych. Podzielone na 13 Dystryktów i stolicę zwaną Kapitolem. 13
Dystrykt został zniszczony po przegranym powstaniu mieszkańców przeciw Kapitolowi.
Władze Panem na pamiątkę zwycięstwa stolicy, a za karę dla obywateli 12 okręgów
organizują co roku Głodowe Igrzyska. Z każdego Dystryktu losuje się dwóch
uczestników – dziewczynę i chłopaka – w wieku od 12 do 18 lat. Trybut, bo tak
nazywa się zawodnik, musi udać się do Kapitolu i tam wziąć udział w starciu na
śmierć i życie z pozostałymi uczestnikami, a wygrać może tylko jeden.
Książka jest wciągająca, ale dopiero jakoś od połowy, od momentu
rozpoczęcia Igrzysk. Pomimo tego jest to pozycja bardzo przewidywalna. Przewidywana
do szpiku kości. Od pierwszych stron wiadomo jak książka się skończy. Może nie
wiadomo w 100%, ale tak mniej więcej, z naciskiem na więcej. Nie wiem czy
przymiotniki: wciągająca i przewidywalna się wzajemnie nie wykluczają, ale
skoro Nina takie miała odczucia, to nie pozostaje mi nic innego jak o tym
napisać. Ciężkie jest życie sekretarza.
„Igrzyska śmierci” napisane są stylem młodzieżowym i nie każdemu,
kto wyszedł z okresu dojrzewania będzie to odpowiadać. Współczesne książki
przygodowe różnią się od tych starych, klasycznych, które można czytać od
dzieciaka do wieku sędziwego. W powieści znajdzie się też coś dla romantyczek,
a mianowicie wątek miłosny, ale nie jest on powalający. Brakuje w nim pewnej
nutki i przez to chyba trochę fałszuje.
Ninę w książce denerwowała główna bohaterka. Chyba kiepsko,
co? Katniss jest sprawna, silna, odważna, świetnie strzela z łuku, poluje po mistrzowsku,
czyli krótko ujmując mega wymiataczka. Przy jej przyjacielu Gale’u nie jest to
tak uderzające, ale gdy postawimy przy niej innego bohatera, niejakiego Peetę
Mellarka to Katniss jest niemal superbohaterką. On potrafi się kamuflować i
nosić ciężary. Ona jest niemalże żeńskim odpowiednikiem Beara Gryllsa. On jest uczuciowy. Ona jest
wyrafinowana. Przypominała trochę Ninie bohaterkę z „Jutra” Ellie (też jej nie
lubiła).
Czego można się nauczyć z książki? Przede wszystkim, że ludzie,
jeśli da im się tylko możliwość mogą być tak okrutni i parszywi, że dla dobrego
widowiska są w stanie poświęcić życie 23 osób. Przed rozpoczęciem czytania Nina
jakoś chyba nie do końca uzmysławiała sobie jak straszna jest taka sytuacja,
ale w końcu to do niej dotarło. Żeby wygrać Igrzyska trybuci musieli się nawzajem
powybijać i trudno ich tu oceniać, bo nie wiadomo jak my zachowalibyśmy się w
takim położeniu. Każdy przecież chce żyć. Nie jesteśmy zombiakami, którym jest
wszystko jedno.
„Igrzyska śmierci” są hitem wśród nastolatków i niech tak
będzie, jeśli im to pasuje, ale dla dorosłego, dojrzałego czytelnika może
czegoś w niej brakować, żeby ogłaszać ją super powieścią. Czy Nina przeczyta
pozostałe dwie części tej historii, która według niej jest skończona tego nie
wiadomo. Ma ona jednak nadzieję, że autorka nie będzie nigdy rządzić żadnym
krajem, bo kto wie, co wymyśliłaby dla swoich „poddanych” na obchody jakiegoś
święta.
okładka: Wydawnictwo Media Rodzina
źródło okładki: mediarodzina.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz