Wczoraj wieczorem Nina ponownie
spotkała się z Oliwerem I Jenny. Tym razem jednak nie musiała wyobrażać sobie
jak wyglądają, ale miała ich jak na widelcu na ekranie telewizora. W rolę
Jennifer Cavilleri wcieliła się Ali MacGraw, a Oliwera Barretta zagrał Ryan O'Neal .
W zasadzie nie ma się czego czepiać, bo film jest prawie identyczny z książką. Nie
ma większych zmian, różnic, niczego ważnego nie wycięli. Właściwie nie ma się,
co dziwić, bo książka jest taka krótka, że usunięcie kilku scen wiązałoby się
ze skróceniem czasu trwania filmu do mniej więcej pół godziny.
Warto zaznaczyć, że adaptacja bardziej zasługuje na
przymiotnik „love” (miłosny) niż powieść. W sumie nie było to trudne do uzyskania,
bo jak już pisaliśmy książka nie zasługuje na niego wcale. Inaczej się o
miłości pisze, a inaczej się ją przedstawia w filmie. Z przedstawianiem romansu
w filmach jest o tyle łatwiej, że atmosferę można podbić wieloma czynnikami. Odpowiednia
muzyka, romantyczna sceneria i utalentowani aktorzy potrafią zdziałać cuda. W książce
mamy tylko słowa i potrzeba niemałych umiejętności autora, żeby stworzyć z nich
zapierające dech w piersiach, rozczulające, romantyczne sceny.
W filmie brakowało Ninie dwóch rzeczy. W książce był taki fragment,
kiedy Oliwer uronił kilka łez w ramionach swojego ojca, a tutaj tego momentu
nie ma. A szkoda! bo to był taki fajny pozytywny akcent w ich relacjach. Tworzyło
to pewną nadzieję na przyszłość. Druga sprawa, to to, że brakuje jakiegoś
spoiwa w scenach. Czasem Nina miała wrażenie jakby niektóre sceny były pocięte
i od tak sobie wrzucone. Może nie powinna się dziwić, bo w powieści też tak było,
ale miała nadzieję, że zobaczy to poprawione, zmienione, ulepszone.
Podsumujemy dość nietypowo, bo już teraz, a nie na samym
końcu. Ostatni akapit będzie należał do rozmyślań nad jednym zdaniem. Konkludując, film jest ok. Nadaje się do obejrzenia, ale szału nie ma. Nie było wzruszenia,
ale był romans w dobrym wydaniu. Dialogi zaczerpnięte w całości z książki. Chyba,
że było na odwrót skoro najpierw powstał scenariusz :) Panie pewnikiem
chętnie obejrzą „Love story”, bo to całkiem sympatyczny film jest.
W książce i w filmie pojawiła się taka wypowiedź: „jeśli kochasz,
to nie musisz mówić przepraszam”. Dla Niny jest to dosyć kontrowersyjne. Przecież
jak kogoś kochamy i wyrządzimy mu krzywdę, to tym bardziej chcemy go przepraszać
za to, co zrobiliśmy, no chyba że nie jest nam przykro, to wtedy nie ma co
mówić. Czy może mówimy tak tylko, dlatego że chcemy się poczuć trochę lepiej,
chcemy poprawić swoje samopoczucie po tym jak wyrządziliśmy komuś krzywdę? Czy to
jest tylko taki samolubny gest? Ale weźmy na przykład mężczyznę, który bije
swoją żonę, ale bardzo ją kocha (na swój sposób, ale jednak kocha), to czy to
znaczy, że nie musi jej przepraszać? Albo, jeśli siostra ugryzie swojego brata,
bo ten nie chciał się z nią bawić, ale przecież go kocha, to czy to znaczy, że
nie powinna przeprosić? Nina zauważyła, że wielu ludzi jest zachwyconych tym
niemalże poetyckim stwierdzeniem, lecz nie jest pewna czy zastanowili się nad nim,
choć trochę. Możliwe, że tak (nikogo nie osądzamy) i stwierdzili, że jest to
słuszne postępowanie. W takim wypadku Nina prosi o przedstawienie wniosków,
„za”, bo ona jakoś nie potrafi ich dostrzec. Poza tym sama lubi i chciałaby być
przepraszana, kiedy ktoś źle ją potraktuje.
O książce przeczytacie tutaj.
O książce przeczytacie tutaj.
źródło plakatu: filmweb.pl
Blackjack | Casino Review | OKCASinos
OdpowiedzUsuńBlackjack is one of the 알바로 모라타 most 딥 슬롯 popular casino games in the U.S. and as such, it is an exciting casino game for a gambler. In fact, it 룰렛 규칙 is one of the most Rating: 4 · 윈윈 벳 먹튀 Review by Oklahoma Casinos casino