Nina bardzo
długo musiała się powstrzymywać przed obejrzeniem tego filmu, ponieważ chciała
najpierw przeczytać książkę na podstawie, której go nakręcono. Z blogowego rozkładu
wyszło Ninie, że może zabrać się za oglądanie w tym tygodniu, więc nie trzymała
siebie dłużej w ryzach i spełniła swoje pragnienie.
Jak zwykle
pojawiły się elementy, które nie przypadły Ninie do gustu. Przede wszystkim
według dziewczyny powieść jest bardziej o Annie (Abigail Breslin), film
natomiast jest bardziej skupiony na Kate (Sofia Vassilieva), co sprawia, że
staje się on bardziej emocjonalny i smutniejszy. Może mieć na to wpływ również
fakt, że film jest koncentratem całej historii i nie ma w nim wątków
pobocznych. Dostajemy przez to kolejny film o chorej dziewczynce, a postać Anny
w porównaniu do książki schodzi troszkę na drugi plan. Co więcej, Jesse z
powieści jest osiemnastolatkiem, piromanem, mieszka w mieszkanku nad garażem,
więc prowadzi prawie samodzielne życie. Widać, że próbuje skupić na sobie
uwagę rodziców. W filmie mamy trochę innego Jessego (Evan Ellingson). Nie jest
takim buntownikiem, wydaje się młodszy niż 18 lat. Wybiera również inny zawód niż
jego książkowy odpowiednik. Z drobnych zmian to mamy Annę jedenastolatkę
zamiast trzynastolatkę, a największą zmianą jest koniec. Wszystko jest inne.
Nina zastanawia się, po co takie rzeczy robią. Jakby ona napisała książkę i ktoś
chciałby nakręcić film na jej podstawie to nie życzyłaby sobie zmian w
zakończeniu.
Ninie bardzo
brakowało wątków opowiadanych przez adwokata Anny, Campbella Alexandra (Alec
Baldwin) i kuratora sądowego, Julię Romano (nie pojawia się w filmie w ogóle). Dodawały
one książce taki moment oderwania od rodziny Fitzgeraldów i ubarwiały,
urozmaicały powieść. W filmie ich nie było prawdopodobnie ze względu na brak
czasu dla nich. Trudno się dziwić. Im dłuższy film, tym trudniej przed nim
wysiedzieć.
Czy coś
zostało lepiej pokazane w ekranizacji niż w książce? Nina uważa, że nie, ale
jej mama twierdzi, że zakończenie filmowe bardziej jej odpowiada niż książkowe.
Co prawda nie czytała (mama Niny) powieści, ale Nina wszystko jej opowiedziała
po seansie filmowym. Jednak, jeśli coś nie zostało zrobione lepiej, to nie
znaczy, że nie zostało zrobione dobrze. Mamy wszystkie najważniejsze sceny i są
one odpowiednio przedstawione. Obsada jest zadowalająca, a miny sędzi De Salvo
(Joan Cusack) są niebywałe.
Film okazał
się całkiem dobry i godny polecenia nawet, jeśli nie zawierał wszystkich wątków
książkowych. Owszem może gra trochę na emocjach, ale czasem warto zobaczyć coś,
co skłania do rozmyślań nad sensem życia.
O książce przeczytasz tutaj.
źródło plakatu:
filmweb.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz