Wiele lat temu Aleksander Dumas oczarował Ninę „Hrabią Monte
Christo” i „Czarnym tulipanem”. Pomyślała, więc: "Czemu nie miałabym przeczytać jego chyba najbardziej znanej powieści"? Nie dostrzegła żadnych przeciwwskazań i czym prędzej pobiegła po jeden
egzemplarz.
Pierwszą rzeczą, która zaczęła dziewczynę zastanawiać
podczas czytania był tytuł. Dlaczego właściwie nie jest on związany z głównym
bohaterem, czyli z d’Artagnanem? Tytułowi muszkieterowie, z pewnością każdemu
znani, Atos, Portos i Aramis w „główności” bohaterów są za młodym d’Artagnanem,
ale to od nich zaczyna się rozmyślania o treści po przeczytaniu samego tytułu.
Zapoznając się z treścią „Trzech muszkieterów” rozpoczynamy
ciekawą, pełną przygód i wcale nie krótką przygodę w towarzystwie dzielnych,
mężnych, szalonych, wesołych i wplątujących się w kłopoty czterech mężczyzn. No dobrze,
najpierw wędrujemy tylko z Gaskończykiem d’Artagnanem, który pragnie zasilić
szeregi muszkieterów królewskich. Udaje się, więc do Paryża gdzie ma spotkać
się z panem de Treville, kapitanem muszkieterów. Po drodze zatrzymuje się w
pewnej oberży, w której znajduje się tajemniczy jegomość naśmiewający się z
konia młodego bohatera. D’Artagnan pouczony przed wyjazdem przez ojca, żeby
stawał do walki z każdym, który go obrazi nie czekał ani chwili. Niestety ta
potyczka nie zakończyła się po jego myśli. Od tej pory młodzieniec szuka zemsty
na tajemniczym człowieku z blizną. Dociera w końcu do Paryża gdzie w dość
nietypowy sposób zaprzyjaźnia się ze wspomnianymi już muszkieterami, Atosem,
Portosem i Aramisem. Dopiero wtedy rozpoczynają się prawdziwe przygody
bohaterów. Czasem można się pogubić w licznych ich poczynaniach i można nie
spamiętać wszystkich pomniejszych epizodów, ale główne wątki raczej nie powinny
nikomu zniknąć z oczu.
Aleksander Dumas potrafi przybliżyć czytelnikowi historię
XVII wiecznej Francji. Tło historyczne powieści jest jak najbardziej
autentyczne. Francją rządził Ludwik XIII, jego żoną była Anna Austriaczka.
Książę Buckingham podobno naprawdę zakochany był w królowej francuskiej.
Kardynała Richelieu nie trzeba chyba przedstawiać. Nina nie uważa siebie za
osobę kompetentną, aby opisywać dokładniej owe tło historyczne, więc pozostanie
przy tej krótkiej notatce.
Książka jest zdecydowanie godna tego czasu, który Nina
poświęciła na jej przeczytanie. Nie dość, że jest dobrą rozrywką, to jeszcze
zachęciła ją do zgłębienia wiedzy historycznej, nie tylko Francji. Owszem jest
to niezła grubaska, ale czytając same cienkie książki możemy pozbawić się wielu
wrażeń, emocji a nawet wspomnień.
Na koniec krótka refleksja. Najbardziej znany cytat: „Jeden
za wszystkich, wszyscy za jednego” pojawia się w książce tylko raz, ale z jak dobrym skutkiem. Dewizę muszkieterów zna chyba cały świat. Czy to
znaczy, że żeby dotrzeć do czytelników z jakimś przesłaniem nie trzeba go
pakować w każdym akapicie?
okładka: Wydawnictwo Zielona Sowa
źródło okładki: lubimyczytac.pl
okładka: Wydawnictwo Zielona Sowa
źródło okładki: lubimyczytac.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz