poniedziałek, 9 września 2013

Móc nie zawsze znaczy chcieć. – „Bez mojej zgody” Jodi Picoult (2004)

    Każdy chyba w swoim życiu stawał twarzą w twarz z trudną decyzją. „Bez mojej zgody” to powieść o podejmowaniu właśnie takich trudnych decyzji. Żaden z bohaterów nie ucieknie od tego. Czy to nastoletnia Anna, czy jej starsze rodzeństwo, czy ich rodzice, czy adwokat Campbell Alexander, każdy z nich musi odpowiedzieć sobie na pewne pytania i ustalić, w którą stronę będzie dalej zmierzać jego życie.

    Główną bohaterką jest trzynastoletnia Anna Fitzgerald, która mieszka z rodzicami, siostrą i bratem w Upper Darby w stanie Rhode Island w USA. Jej siostra Kate cierpi na ostrą białaczkę promielocytową od drugiego roku życia. Ani rodzice, ani brat dziewczynek Jesse nie mogą zostać dawcami dla Kate. Jedyną osobą, która może pomóc jest Anna. Zostaje ona, więc dawcą krwi, komórek, tkanek od najmłodszych swoich lat, dzięki czemu Kate dożywa do szesnastych urodzin.  Teraz jednak w rodzinie Fitzgeraldów pojawia się kolejny problem. Nerki Kate zaczynają odmawiać posłuszeństwa i konieczny jest przeszczep. Od Anny naturalnie. Rodzice decydują, że młodsza z sióstr odda narząd starszej (bez jednej nerki możliwe jest normalne życie). Anna nie jest jednak z tego powodu zadowolona. Ma ona już dosyć wszystkich zabiegów, w których musi uczestniczyć, chociaż wcale nie ma na to ochoty. Buntuje się przeciw decyzji rodziców.

    Z powieści dowiemy się, jakie zabiegi musiały przechodzić obie dziewczynki w przeszłości, jak reagują ich rodzice na bunt Anny przeciw przeszczepowi, jak czuje się z tym sama Anna. Książka opowiadana jest przez wszystkich najważniejszych bohaterów, co może powodować lekkie zamotanie w myślach czytelnika, ale czyni ją to ciekawszą i możemy spojrzeć na sytuację w rodzinie Fitzgeraldów z różnych perspektyw. Wprowadza to również kilka wątków niezwiązanych z główną fabułą. Interesujący zabieg. Przedstawić główną historię i kilka mniejszych jakby odmiennych gatunkowo.

    Zakończenie może być dla niektórych zaskakujące. Dla Niny było. Ona ułożyła w głowie trochę inne. Nie myślcie sobie, że Nina jest zwolenniczką happyendów za wszelką cenę, więc niekoniecznie takie sobie wymyśla czytając książki.


    Nina uważa, że nie jest to tylko książka, która opowiada pewną historię i tyle, ale ona opowiada też o pewnych problemach moralno-etycznych. Anna nie jest spłodzona drogą naturalną. Jest dzieckiem narodzonym po zapłodnieniu in vitro, a na dodatek dzieckiem „genetycznie modyfikowanym”, żeby mogła być idealnym dawcą dla Kate. Gdyby nie choroba Kate, Anny nie byłoby na świecie. „Jak daleko można się posunąć, aby ratować czyjeś życie”?. Nina przez dłuższy czas podczas czytania zastanawiała się nad tą kwestią. Czy mamy prawo tworzyć sobie ludzi, żeby pomagać innym? Jak powszechnie wiadomo matka potrafi zrobić wiele, aby ratować swoje dzieci. Można gdybać, co zrobiłoby się w podobnej sytuacji, można potępiać, można mówić: „Ja bym tak nie zrobił/a”, ale właściwie dopóki człowiek nie znajdzie się w takowej sytuacji nie wie na 100%. Książka jest zdecydowanie godna polecenia, z gatunku: „nie zwalnia od myślenia”, czyli u Niny na blogu „obyczaj”. 

O filmie przeczytasz tutaj.

okładka: Wydawnictwo Prószyński i S-ka
źródło okładki: proszynski.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz