1. Jennifer Cavilleri - studentka college’u Radcliffe,
miłośniczka muzyki klasycznej i córka piekarza włoskiego pochodzenia. 2. Oliwer
Barrett IV - student college’u Harvarda, odnoszący sukcesy hokeista i syn
wpływowego ojca. Właściwie wszystko tych dwoje dzieli, ale jakimś cudem udaje
im się w sobie zakochać.
„Love story” jest to bardzo krótka książka. Można ją
przeczytać w jedno popołudnie, co ułatwia również lekki styl. Czyta się, więc
szybko, łatwo i przyjemnie. Narracja pierwszoosobowa bardzo dobrze się spisuje
w tego typu utworach. O wszystkich wydarzeniach opowiada nam Oliwer, co według
Niny jest dosyć odważne, bo romanse, historie miłosne zwykle kojarzą się z
opowieściami kobiet. No i to by było chyba wszystko z zakresu „dobre”.
Dla Niny niewyobrażalna jest sytuacja, w której lekarz mówi
o chorobie współmałżonkowi, a nie mówi o niej osobie chorej. Chory ma żyć w
nieświadomości? I może jeszcze to dla jego dobra? Ten pomysł bardzo jej się nie
spodobał. Nie zdradzamy w tym momencie tajemnic i sekretów zawartych w powieści
Ericha Segala, ponieważ czytając pierwszy akapit książki będziecie wiedzieć, że
coś wydarzyć się musi. Właściwie to nawet wydaje nam się mało prawdopodobne,
żeby ktoś nie znał przebiegu tej historii, ale na wszelki wypadek szczegółów
nie opisujemy.
Książka uczy nas też czegoś wartościowego, a mianowicie, że nie
warto prowadzić wojen z rodzicami. Lepiej się pogodzić, bo i tak
najprawdopodobniej w końcu któraś strona pęknie i już dłużej nie będzie mogła
wytrzymać w takim położeniu, albo najzwyczajniej w świecie ktoś będzie potrzebował
pomocy, opieki, wsparcia (finansowego).
Opowieść miłosna - to za dużo powiedziane. Miłości w tej
książce jest tyle, co kot napłakał. Jeśli ktoś poszukuje uniesień czy wzruszeń
w powieściach, to niech lepiej sięgnie po jakiś inny tytuł. Podejrzewam, że w
Harlequinach jest tego więcej niż w „Love story”, bo tutaj „z uniesień
pozostało mi uniesienie brwi, a ze wzruszeń - wzruszenie ramion”. (Jacek
Podsiadło) Nina uważa, że książka powinna nosić tytuł „Story”, ponieważ obecny
tytuł oszukuje i daje nadzieję. Nadzieję, której Nina miała pod dostatkiem, ale
ta nadzieja umarła wraz z ostatnim zdaniem powieści, a Nina nie dostała nic w
zamian.
„Love story” to
bardziej szkic, mocno rozbudowany plan powieści. Może jest tak, dlatego że najpierw
powstał scenariusz filmowy. Nikt jednak nie chciał tego nakręcić, więc agent poradził
autorowi napisanie książki. Może ciężko mu było wyjść poza ramy tego, co już
opisał w scenariuszu. Dziwi nas, jakim cudem książka stała się tak znana i
kochana na całym świecie.
okładka: Wydawnictwo ISKRY
źródło okładki: lubimyczytac.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz