Po przeczytaniu książki, ale jeszcze przed obejrzeniem filmu
Nina pomyślała sobie: „Jak ktoś wpadł na pomysł, żeby to sfilmować”? Właściwie
nie ma się, co dziwić. Książka jest bestsellerem i wielu ludzi jest nią
zachwyconych.
Film jest raczej zgodny z książką, więc nie będziemy dziś
rozwodzić się nad podobieństwami i różnicami. Okazało się nawet, że jest jakby
ciut lepszy od powieści - szok!, ale nadal nie ma się czym zachwycać. Na czym
polega ta lepszość, to trudno stwierdzić. Może na tym, że tu marnujemy tylko
dwie godziny, a czytając książkę kilka dni? Jest nudny, dłuży się, jedynie Kate
Winslet (Hanna) z jej talentem i umiejętnościami go ratuje, bo Ralph Fiennes
(Michael) nie podołał, ale z takim bohaterem to miał trudną robotę.
Najśmieszniejsza scena rozgrywa się w pierwszej części
filmu, kiedy Michael miał 15 lat. Chłopak wnosi Hannie wiadra z węglem do
mieszkania, ma umazaną, czarną twarz i ręce, więc kobieta stwierdza, że on musi
się wykąpać (Nina też się kąpie jak ma brudną twarz, a Wy?) i od tego zaczyna
się romansik tej dwójki. Ta część historii, czyli „miłość” Hanny i Michaela, jest
równie niesmaczna jak w książce. Jak Nina jeszcze raz usłyszy od kogoś, że jest
to piękna, epicka miłość, to rozważy ona pochlastanie się, bo miłości według
niej tam nie ma. Jest fascynacja i sex. Wszystko
mogłoby zaczynać się od części drugiej, jak chłopak jest na studiach.
W różnych opiniach Nina czytała, że ludzie nie mogli
powstrzymać łez. Jej ten film tak nie doświadczył, ale ma nadzieję, że ci,
którzy płakali robili to na scenach z procesu, że płakali nad tragiczną
śmiercią wielu Żydów. Jeśli nie, to dziewczyna nie wie skąd te słone krople
wzięły się w ich oczach.
W filmowym „Lektorze” został chyba wykorzystany limit na
goliznę dla wszystkich filmów z całej epoki (no dobrze Nina nie wlicza w to
klasycznych bezkostiumowców), tak samo jak w powieści ten sam limit autor osiągnął
zwrotem: kochaliśmy się. „Cóż za głębia” – powiedziała do siebie z ironią i już
nie dziwiła się, dlaczego w jej głowie gości wszechobecna pustka, kiedy myśli o
tym filmie.
„Lektor” Ninie nie podobał się pod żadną postacią. Być może
jest zbyt przyziemna (głupia?), żeby dostrzec i zrozumieć piękno tego filmu i
książki, jeśli takowe gdzieś się schowało. Gdyby ktoś z czytelników był
zainteresowany lub zaintrygowany tym tytułem, to Nina zdecydowanie doradza
skupienie się na filmie. Stracicie mniej czasu.
A teraz już kończymy. Wybaczcie, że o te kilka zdań szybciej, ale w głowie Niny od pewnego czasu krąży jeden cytat: „Kończ…waść! wstydu…oszczędź!”. I jak tu nie poddać się takiej sugestii?
O książce przeczytasz tutaj.
źródło zdjęcia: filmweb.pl
A teraz już kończymy. Wybaczcie, że o te kilka zdań szybciej, ale w głowie Niny od pewnego czasu krąży jeden cytat: „Kończ…waść! wstydu…oszczędź!”. I jak tu nie poddać się takiej sugestii?
O książce przeczytasz tutaj.
źródło zdjęcia: filmweb.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz