poniedziałek, 7 października 2013

Możliwa kozetka u psychoanalityka? – „Lektor” Bernhard Schlink (1995)

    Potrzebny był romans, żeby zachować kolejność gatunkową postów. Padło, więc na „Lektora”. Nie czytając recenzji, opinii czy streszczeń, żeby nie wiedzieć, czego się spodziewać, Nina zabrała się za książkę. Szału jednak nie było.

    Przede wszystkim powieść nie przedstawia pożądanego romansu. Dla Niny schadzki piętnastoletniego chłopaka i trzydziestosześciolatki są bardziej obrzydliwe niźli piękne. Co w ogóle Hanna, pani po trzydziestce, może widzieć w takim chłopczyku? Co ją w nim pociąga? Jeśli dorosła kobieta interesuje się nastolatkiem, to coś jest z nią chyba nie tak. Tak przynajmniej widzi to Nina. Powszechnie znane jest zjawisko odwrotne, czyli młodzi chłopcy interesujący się dojrzałymi kobietami. Z reguły na zainteresowaniu się kończy, a tutaj mamy regularny „romans” pomiędzy bohaterami. Dobrze, że w Niemczech (tam rozgrywa się cała akcja) wiek przyzwolenia na czynności seksualne wynosi 14 lat, bo inaczej można byłoby doszukiwać się w książce pochwały dla zachowań niezgodnych z prawem.

    „Lektor” to kolejna powieść, w której główny bohater irytuje czytelnika. Nina nie utożsamia się z nim, nie ma sympatii do niego, a o zaprzyjaźnianiu się to Michael, bohater, może tylko pomarzyć. Tak jak w pierwszej części książki można chłopaka zrozumieć, tak w drugiej i trzeciej, kiedy jest straszy, zaczyna stawać się postacią o niezrozumiałych rozterkach. Nie wiadomo czy czuje się oszukany przez Hannę, że nie opowiedziała mu o swoich działaniach podczas II wojny światowej, czy jest mu może wstyd, że pokochał kogoś takiego jak ona, kogoś z taką przeszłością. W tym momencie drogi czytelniku powinieneś się chyba dowiedzieć, że akcja powieści rozpoczyna się w 1958 roku. Hanna miała 17 lat, kiedy wojna się rozpoczęła i podczas swojego trwania wzbogaciła kobietę o kilka mało chwalebnych czynów.

    Jedyną mądrą rzeczą (jaką Nina zapamiętała) jest stwierdzenie bohatera, że rodzice nie powinni mieć prawa do odebrania dziecku poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji, a tak dzieje się niestety podczas rozwodów. Michael uważa, że tak być nie może, ale jednak z żoną się rozwodzi.

    Po przeczytaniu książki Nina postanowiła sprawdzić, jakie krążą o niej opinie. Najpierw pojawiły się same pochlebne, zachwalające, w których autorzy rozpływali się nad powieścią. Na szczęście znalazły się też opinie negatywne, bo dziewczyna zaczynała już myśleć o sobie jak o dziwaczce, która jako jedyna nie uważa książki za piękną, wzruszającą i pouczającą. Powoli chciała już nawet umawiać się na wizytę u terapeuty, bo to może z nią jest coś nie tak, a nie z bohaterami. A może to tylko nazwisko autora, kojarzące się z angielskim shrink (psychiatra, psychoanalityk), nakierowało ją na takie tory myślenia?

    Podsumujmy krótko, bo co tu dużo mówić. Pomimo tego, że czyta się dosyć łatwo i szybko, to „Lektor” nie wciąga. Dużo słów a mało treści. Jeśli miał być to epicki romans to nie wyszło. Jeśli miała być to książka historyczna, to też raczej nie wyszło. Czy jest to lepsza historia od „Zmierzchu”? To już musisz sam ocenić czytelniku, jeśli jesteś ciekawy.  

okładka: Wydawnictwo Muza
źródło okładki: muza.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz