poniedziałek, 15 lipca 2013

Skradzione życia - "Intruz" Stephanie Meyer

    To było gorące popołudnie, kiedy Nina skończyła czytać „Intruza”. Leżała w cieniu na ogrodzie. Odłożyła książkę na bok i zastanawiała się nad końcówką. Zastanawiała się, co myśleć o tej książce w ogóle. Miała kilka zdań na jej temat.
    
    Ogólnie jej zdanie na temat „Intruza” przedstawia się następująco: „Jest to książka z rodzaju utopijnych”.  Główna bohaterka jest jedną z obcych istot, które kolonizują Ziemię. Jednak, żeby tu mieszkać potrzebują ludzkich ciał, więc je zajmują. Hmmm. W tym momencie Nina zadała sobie pytanie: „Jak pierwszy alien zamieszkał w człowieku skoro, żeby zasiedlić ludzkie ciało potrzeba pomocy osób/obcych trzecich”? Może przeoczyła tę kwestię w książce, może było to wyjaśnione. Jeśli nie ma wytłumaczenia to nie byłoby to dla Niny zaskakujące. Uważa ona, że autorka bywa czasem niespójna i nielogiczna. Wróćmy do książki, bo za bardzo bohaterka nam się tu rozwodzi.
Ziemią zamieszkują przybysze z kosmosu i czynią ją lepszym miejscem niż była za panowania ludzi. Nie ma śmierci z powodu chorób, bo wszystko można wyleczyć, nie ma wojen, wszyscy sobie ufają, nikt nie kłamie i jest pięknie. Grupa ocalałych ludzi przyjmuje do swojego grona Wagabundę (bohaterkę książki, która zmaga się ze wspomnieniami i aktualnymi myślami właścicielki ciała, Melanie, można powiedzieć, że ma rozdwojenie jaźni) i zaczynają ją traktować jak przyjaciela. Utopia pełną gębą, choć trzeba przyznać pani Meyer, że pomysł dość oryginalny. 
    
    Książka okazała się dla dziewczyny bardzo wciągająca. Namiętnie czytała rozdział za rozdziałem, bo a nóż coś by się wyjaśniło w kwestiach romantycznych. Tak romantycznych. „Intruz” to zdecydowanie romans a nie sci-fi. Drogie Panie, jeśli obawiałyście się tej fantastyki w książce, Nina uspokaja, bo z tego działu to są tu tylko obcy, więc jest to do przełknięcia dla istot niezaprzyjaźnionych z tym gatunkiem.
Są dwa główne wątki miłosne. Jeden oczywisty, wręcz banalny – miłość Melanie i Jareda. Coś w stylu Belli i Edwarda ze „Zmierzchu”. Drugi rozwija się w czasie. Ta miłość kształtuje się dłużej, nie dzieje się to tak rach, pach, ciach, przez co może wydawać się to dojrzalsze, poważniejsze. To jest uczucie pomiędzy Wagabundą a jednym z ocalałych ludzi, musi, więc ono sprostać wielu przeciwnościom.
Nina zdecydowanie wolała tę drugą parę. Może, dlatego że nie była tak podobna do zmierzchowej, a może, dlatego że nie lubiła postaci Melanie, a może tak po prostu bardziej jej odpowiadała.

    Muszę powiedzieć Wam, że Nina podchodziła do „Intruza” z dużym dystansem. Obawiała się stuprocentowej powtórki ze „Zmierzchu”. Nie żeby „Zmierzch” był zły, ale druga taka sama historia byłaby kiepska. „Intruz” okazał się trochę lepszy.  Jest to przyjemna opowiastka o miłości, dobra do przeczytania i odprężenia się, oderwania się od codzienności. Jednak, jeśli Stephanie Meyer chciałaby wydać kontynuacje, a o takich planach się słyszy, to Nina nie będzie chciała po nie sięgnąć i ich czytać. Dlaczego? Bo ta historia została już opowiedziana do końca i ewentualne dalsze ciągi według Niny byłyby tylko nabijaniem portfela autorki, tak jak w przypadku słynnej „Sagi Zmierzch”. Tylko pierwsza część była wystarczająco dobra, a kolejne dziewczyna przeczytała tylko z ciekawości, ale do tego doszła po latach, niestety. Wpadła w wszechogarniający zmierzchoszał i czytała wszystko jak leci.

    Po tych przemyśleniach Nina mogła wstać, nalać sobie lemoniady i położyć się w słońcu, żeby troszkę się opalić i nie być już bladą jak przysłowiowa ściana.


To wszystko na dziś. Zaglądajcie do nas, komentujcie, dzielcie się wrażeniami. 

O filmie przeczytasz tutaj.

okładka: Wydawnictwo Dolnośląskie
Źródło okładki: publicat.pl/wydawnictwo-dolnoslaskie.html

4 komentarze:

  1. Kochana Nino!

    Kiedy zaczęłam czytać Twoją recenzję dotyczącą ,,Intruza" już buzia otworzyła mi się i chciałam powiedzieć: tylko nie książka o wampirach! Ale... im bardziej zagłębiałam się w Twoją recenzję tym bardziej zrozumiałam, że książka nie jest klasyczną kopią sagi ,,Zmierzch" (na całe szczęście) tylko po prostu zwyczajnym romansem. Dlatego myślę, że w przypływie wolnej chwili znajdę czas na to, aby po nią sięgnąć.

    A wracająć do Zmierzchu niestety nie przeczytałam ani jednej części, do czego przyznaję się bez bicia, może to też było spowodowane tym, że najpierw obejrzałam film! Eh i po filmie straciłam całkowicie motywację do tego, aby zajrzeć do książki.

    Obiecuję jednak, że ,,Intruza" przeczytam na 100%!

    A swoją drogą, skoro musnęłaś trochę romantycznej książki, może znajdziesz droga Nino kiedyś czas, aby zrecenzować jakąś pozycję z działu literatura erotyczna, skoro jesteś taka wszechstronna jeśli chodzi o czytanie. Chętnie przeczytałabym jakąś recenzję książki z tego gatunku i wcale nie musi to być książka o słynnym Greyu ;)

    Pozdrawiam,

    I.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga I.!
      Tak, dzięki Bogu książka nie jest o wampirach! Ten fakt również bardzo Ninę ucieszył :)
      Co do literatury erotycznej, nie jest to zdecydowanie ulubiony dział Niny, ale jeśli znalazłaby coś raczej typu "soft" lub "medium" to Nina postara się tę prośbę spełnić :)
      Z pozdrowieniami, autor i Nina.

      Usuń
  2. Droga Nino!

    Dziękuję za odpowiedź! :) Postaram przemyśleć Twoją prośbę, co do propozycji lektury i jestem prawie pewna, że znajdę coś interesującego. Oczywiście nie może to niestety być zbyt ,,soft", bo zamieni nam się w harlequina ;)

    Pozdrawiam,

    I.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga I.!
      Dzięki za zaangażowanie :) Pamiętaj proszę, że niczego nie obiecuję. Będę musiała się z tym tematem przespać, żeby to porządnie przetrawić. Harlequina nigdy nie czytałam, może byłoby to ciekawe doświadczenie, haha!
      Pozdrawiam Nina :)

      Usuń