poniedziałek, 29 lipca 2013

Pobawmy się łopatą. - "Buszujący w zbożu" J.D. Salingera (1951)

    Wczoraj Nina doznała niemałego szoku. Weszła na książkowy portal internetowy i chciała odznaczyć „Buszującego w zbożu”, jako książkę przeczytaną. Pod opisem książki znajdują się oceny innych czytelników i pierwsza ocena sprawiła, że Nina zamarła z otwartą ze zdziwienia buzią. Jedna gwiazdka na dziesięć możliwych. Totalny zgon. Skąd taka reakcja zapytacie. Moi drodzy, to wszystko wynika z tego, że Nina uważa tę książkę za bardzo dobrą, przyznała osiem gwiazdek. Nie jest nudna, jest dobrze napisana, a problemy w niej zawarte są nadal aktualne. „Jest to takie dziwne, że dla jednego coś jest beznadziejne, a dla drugiego coś jest rewelacyjne” – pomyślała.

    Głównym bohaterem jest nastoletni Holden Caulfield. Zostaje wydalony z kolejnej prywatnej szkoły średniej. Miał zostać w internacie do przerwy świątecznej, jednak po bójce z jednym z chłopaków ze szkoły wyjeżdża do Nowego Jorku. W ciągu kilku dni spotyka go bardzo wiele przyjemnych i mniej przyjemnych rzeczy. Poznajemy jego rodzinę, przyjaciół i wrogów z opowieści, którymi Holden nas obdarza. Dowiadujemy się, czego nie lubi, a co lubi. Przedstawia nam swoje plany, pomysły, które często podsumowuje stwierdzeniem typu: „taki ze mnie wariat”.

Postać Holdena jest opisywana, jako buntownicza i prowokacyjna. Nie zostawiajmy go jednak z takim wyrokiem na całe życie. Trzeba zastanowić się, dlaczego taki jest. Nic nie bierze się z powietrza. Diagnoza typu: to był nastolatek, każdy nastolatek przechodzi okres buntu, tak jest i kropka, jest zbyt wielkim uproszczeniem. Dla Niny Holden nie jest królem buntowników. Owszem pali, pije alkohol, nie ma chęci do nauki, przez co wyrzucają go ze szkoły. Według Niny jest też niepewny siebie. Gdy prostytutka przychodzi do jego pokoju hotelowego, on nie jest już taki odważny i skory do działania, jaki klasyczny buntownik by tak zrobił? Nie chce wrócić prosto z Pencey, prywatnej szkoły, do domu i przyznać się, że go wylali. Buntownik powinien mieć w nosie to, co myślą rodzice. A może trzeba się zastanowić czy buntowniczy rzeczywiście znaczy zły. Buntownik to nie to samo, co awanturnik. Holden buntuje się przeciw głupocie, kłamstwu, fałszywości. Czy można taką postawę nazwać nieodpowiednią?

„Buszujący w zbożu” to nie jest książka, w której wszystko mamy podane na tacy. Oczywiście można ją tak odebrać, ale w ten sposób pozbawić się można osobistych refleksji nad nią. Czytanie tej książki to zabawa, śmiech i szukanie ukrytych treści między wierszami. Pamiętajmy, że czasem sens jest głębszy niż może się wydawać, więc trzeba się do niego dokopać i łopata bardzo się przyda.


Nina w żadnym wypadku nie chce wam sprzedać swojej ideologii na temat tej powieści, chce was zachęcić tylko do myślenia, bo nie wszystko musi być prawdą z tego, co nam mówią lub piszą. Nie wszystko musi tak wyglądać jak ktoś nam powie. Jeśli ktoś ocenia książkę na 1, to nie znaczy, że zrobią tak wszyscy. Jeżeli mówi się, że Holden Caulfield jest buntownikiem i prowokatorem, a Ty widzisz to inaczej i masz argumenty, żeby poprzeć swoją tezę, to nie znaczy, że źle zrozumiałeś książkę. To znaczy, że odrobiłeś lekcję samodzielnego myślenia, a Nina uważa, że do takiej lekcji zachęca nas autor „Buszującego w zbożu”.

okładka: Wydawnictwo Iskry

źródło okładki: lubimyczytac.pl

2 komentarze:

  1. Droga Nino, cieszę się że wzrasta liczba czytelników Twojego bloga, bo dobrze jest gdy dobre rzeczy docierają do jak największej liczby ludzi. Ja również mocno sobie postanowiłem, że regularnie będę odwiedzał tę stronę, a jak coś sobie postanowię to zawsze to zrealizuję - taki już ze mnie wariat! Cieszę się że w końcu pojawiła się pozycja, po którą i ja sięgnąłem. Tak jak i tobie książka ta przypadła mi do gustu połknąłem ją tak szybko, że nawet poszczególne litery ściekały mi po brodzie spadając na biurko. (Na szczęście żadna się nie połamała, bo dzięki grubej warstwie kurzu miały miękkie lądowanie). Książka ta przyniosła mi wiele radości, napisana jest lekko i z humorem, ale nie jest pozbawiona głębi. Refleksje, rozterki czy radości młodego Caulfielda czytałem z nostalgią za utraconą pogonią za dorosłością. Bo to co nie osiągalne najbardziej pociąga (a osiągnięte powszednieje), dlatego Holden tak napawał się każdym drobnym sukcesem w dziedzinie osiągania dorosłości, szczególnie kiedy takim widzieli go dorośli lub gdy on sam myślał że tak właśnie jest postrzegany (np. w pociągu kiedy "uwodził" matkę jednego z dawnych kolegów). Nie mniej jednak pozostał chłopcem co widać wyraźnie w opisywanej przez Ciebie przygodzie z prostytutką, która idealnie opisuje Caulfieldowskie balansowanie między pogonią za światem idealnym (dorosłym), a strachem przed utratą tego znanego, realnego (dziecięcym).
    Pozdrawiam , Zombie Driver

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Zombie Driverze!
      Coraz bardziej przekonuję się, że to Ty powinieneś pisać tego bloga, bo Twoje komentarze są po prostu rewelacyjne - taka już ze mnie wariatka! Ciesze się, że Ty się cieszysz, że pojawiło się coś co znasz i lubisz. Jestem otwarta na propozycje kolejnych tytułów.
      Holden zdecydowanie jest postacią złożoną i skomplikowaną, a jednocześnie tak prostą. Nie wiem jak ludzie mogą go nie lubić.
      U mnie też sporo kurzu, mogę nawet położyć głowę na biurku, a miękko jest jak na podusi :)
      Pozdrawiam, Nina.

      Usuń