piątek, 22 listopada 2013

Sorry seems to be the hardest word. Najtrudniej mówić przepraszam. - „Love story” reżyseria Arthur Hiller (1970)

    Wczoraj wieczorem Nina ponownie spotkała się z Oliwerem I Jenny. Tym razem jednak nie musiała wyobrażać sobie jak wyglądają, ale miała ich jak na widelcu na ekranie telewizora. W rolę Jennifer Cavilleri wcieliła się Ali MacGraw, a Oliwera Barretta zagrał Ryan O'Neal.

    W zasadzie nie ma się czego czepiać, bo film jest prawie identyczny z książką. Nie ma większych zmian, różnic, niczego ważnego nie wycięli. Właściwie nie ma się, co dziwić, bo książka jest taka krótka, że usunięcie kilku scen wiązałoby się ze skróceniem czasu trwania filmu do mniej więcej pół godziny.

    Warto zaznaczyć, że adaptacja bardziej zasługuje na przymiotnik „love” (miłosny) niż powieść. W sumie nie było to trudne do uzyskania, bo jak już pisaliśmy książka nie zasługuje na niego wcale. Inaczej się o miłości pisze, a inaczej się ją przedstawia w filmie. Z przedstawianiem romansu w filmach jest o tyle łatwiej, że atmosferę można podbić wieloma czynnikami. Odpowiednia muzyka, romantyczna sceneria i utalentowani aktorzy potrafią zdziałać cuda. W książce mamy tylko słowa i potrzeba niemałych umiejętności autora, żeby stworzyć z nich zapierające dech w piersiach, rozczulające, romantyczne sceny.

    W filmie brakowało Ninie dwóch rzeczy. W książce był taki fragment, kiedy Oliwer uronił kilka łez w ramionach swojego ojca, a tutaj tego momentu nie ma. A szkoda! bo to był taki fajny pozytywny akcent w ich relacjach. Tworzyło to pewną nadzieję na przyszłość. Druga sprawa, to to, że brakuje jakiegoś spoiwa w scenach. Czasem Nina miała wrażenie jakby niektóre sceny były pocięte i od tak sobie wrzucone. Może nie powinna się dziwić, bo w powieści też tak było, ale miała nadzieję, że zobaczy to poprawione, zmienione, ulepszone.

    Podsumujemy dość nietypowo, bo już teraz, a nie na samym końcu. Ostatni akapit będzie należał do rozmyślań nad jednym zdaniem. Konkludując, film jest ok. Nadaje się do obejrzenia, ale szału nie ma. Nie było wzruszenia, ale był romans w dobrym wydaniu. Dialogi zaczerpnięte w całości z książki. Chyba, że było na odwrót skoro najpierw powstał scenariusz :) Panie pewnikiem chętnie obejrzą „Love story”, bo to całkiem sympatyczny film jest.

    W książce i w filmie pojawiła się taka wypowiedź: „jeśli kochasz, to nie musisz mówić przepraszam”. Dla Niny jest to dosyć kontrowersyjne. Przecież jak kogoś kochamy i wyrządzimy mu krzywdę, to tym bardziej chcemy go przepraszać za to, co zrobiliśmy, no chyba że nie jest nam przykro, to wtedy nie ma co mówić. Czy może mówimy tak tylko, dlatego że chcemy się poczuć trochę lepiej, chcemy poprawić swoje samopoczucie po tym jak wyrządziliśmy komuś krzywdę? Czy to jest tylko taki samolubny gest? Ale weźmy na przykład mężczyznę, który bije swoją żonę, ale bardzo ją kocha (na swój sposób, ale jednak kocha), to czy to znaczy, że nie musi jej przepraszać? Albo, jeśli siostra ugryzie swojego brata, bo ten nie chciał się z nią bawić, ale przecież go kocha, to czy to znaczy, że nie powinna przeprosić? Nina zauważyła, że wielu ludzi jest zachwyconych tym niemalże poetyckim stwierdzeniem, lecz nie jest pewna czy zastanowili się nad nim, choć trochę. Możliwe, że tak (nikogo nie osądzamy) i stwierdzili, że jest to słuszne postępowanie. W takim wypadku Nina prosi o przedstawienie wniosków, „za”, bo ona jakoś nie potrafi ich dostrzec. Poza tym sama lubi i chciałaby być przepraszana, kiedy ktoś źle ją potraktuje. 

O książce przeczytacie tutaj.

źródło plakatu: filmweb.pl

1 komentarz:

  1. Blackjack | Casino Review | OKCASinos
    Blackjack is one of the 알바로 모라타 most 딥 슬롯 popular casino games in the U.S. and as such, it is an exciting casino game for a gambler. In fact, it 룰렛 규칙 is one of the most  Rating: 4 · 윈윈 벳 먹튀 ‎Review by Oklahoma Casinos casino

    OdpowiedzUsuń