piątek, 13 września 2013

Fitzgerald kontra Fitzgerald. - „Bez mojej zgody” w reżyserii Nicka Cassavetesa (2009)

    Nina bardzo długo musiała się powstrzymywać przed obejrzeniem tego filmu, ponieważ chciała najpierw przeczytać książkę na podstawie, której go nakręcono. Z blogowego rozkładu wyszło Ninie, że może zabrać się za oglądanie w tym tygodniu, więc nie trzymała siebie dłużej w ryzach i spełniła swoje pragnienie.

    Jak zwykle pojawiły się elementy, które nie przypadły Ninie do gustu. Przede wszystkim według dziewczyny powieść jest bardziej o Annie (Abigail Breslin), film natomiast jest bardziej skupiony na Kate (Sofia Vassilieva), co sprawia, że staje się on bardziej emocjonalny i smutniejszy. Może mieć na to wpływ również fakt, że film jest koncentratem całej historii i nie ma w nim wątków pobocznych. Dostajemy przez to kolejny film o chorej dziewczynce, a postać Anny w porównaniu do książki schodzi troszkę na drugi plan. Co więcej, Jesse z powieści jest osiemnastolatkiem, piromanem, mieszka w mieszkanku nad garażem, więc prowadzi prawie samodzielne życie. Widać, że próbuje skupić na sobie uwagę rodziców. W filmie mamy trochę innego Jessego (Evan Ellingson). Nie jest takim buntownikiem, wydaje się młodszy niż 18 lat. Wybiera również inny zawód niż jego książkowy odpowiednik. Z drobnych zmian to mamy Annę jedenastolatkę zamiast trzynastolatkę, a największą zmianą jest koniec. Wszystko jest inne. Nina zastanawia się, po co takie rzeczy robią. Jakby ona napisała książkę i ktoś chciałby nakręcić film na jej podstawie to nie życzyłaby sobie zmian w zakończeniu.

    Ninie bardzo brakowało wątków opowiadanych przez adwokata Anny, Campbella Alexandra (Alec Baldwin) i kuratora sądowego, Julię Romano (nie pojawia się w filmie w ogóle). Dodawały one książce taki moment oderwania od rodziny Fitzgeraldów i ubarwiały, urozmaicały powieść. W filmie ich nie było prawdopodobnie ze względu na brak czasu dla nich. Trudno się dziwić. Im dłuższy film, tym trudniej przed nim wysiedzieć.

    Czy coś zostało lepiej pokazane w ekranizacji niż w książce? Nina uważa, że nie, ale jej mama twierdzi, że zakończenie filmowe bardziej jej odpowiada niż książkowe. Co prawda nie czytała (mama Niny) powieści, ale Nina wszystko jej opowiedziała po seansie filmowym. Jednak, jeśli coś nie zostało zrobione lepiej, to nie znaczy, że nie zostało zrobione dobrze. Mamy wszystkie najważniejsze sceny i są one odpowiednio przedstawione. Obsada jest zadowalająca, a miny sędzi De Salvo (Joan Cusack) są niebywałe.

    Film okazał się całkiem dobry i godny polecenia nawet, jeśli nie zawierał wszystkich wątków książkowych. Owszem może gra trochę na emocjach, ale czasem warto zobaczyć coś, co skłania do rozmyślań nad sensem życia.

O książce przeczytasz tutaj.


źródło plakatu: filmweb.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz