poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Burza hormonalna w szklance wody. – „Jutro: Kiedy zaczęła się wojna” Johna Marsdena (1993)

    Czasem książki określane mianem młodzieżowych wcale nie są tylko młodzieżowe. Ta niestety taka jest. Niestety dla dorosłych czytelników. Dla nastolatków to chyba bez różnicy. Jeśli masz, powiedzmy, więcej niż 19,20 lat, to ta pozycja będzie pewnie po prostu szybką historyjką do połknięcia, ale myślę, że nie zachwyci Ciebie. Według Niny nie jest ona ani wypasiona, ani beznadziejna, więc należy do grona książek średnich, czyli w sumie najgorzej. Nie można ani zachwycić się, pochwalić jej, ani też zmieszać z błotem. „Jutro” nie wzbudziło w Ninie żadnych emocji. Seria określana jest, jako przygodowa, ale chyba powinno być: przygoda z nożem na gardle albo sensacja dla młodzieży.

    Pomysł i fabuła są całkiem ciekawe, ale raczej zupełnie nierealne. Grupa młodocianych ukrywa się i stawia opór siłom zbrojnym obcego państwa. To tak na serio? Dla dorosłego odbiorcy to chyba nie do przyjęcia. Fajne jest to, że akcja rozgrywa się w Australii, a nie na tych oklepanych kontynentach jak Europa czy Ameryka Północna. Kraj kangurów i koali to rzadkość w książkach i filmach. Przynajmniej Nina rzadko o nim czyta.

    Zastanówmy się, dlaczego ta powieść nie ruszyła Niny. Być może jest to wina tego, że dziewczyna jakoś nie utożsamiała się z żadnym z bohaterów. Zawsze jakoś w mniejszym lub w większym stopniu tak się działo, a tu tego zabrakło. Nie ma więzi na linii czytelnik – bohater, to i nie ma emocji, które powinny zostać wzbudzone w takiej czy innej sytuacji. Na początku książki pojawia się za dużo postaci na raz. Bohaterowie powinni być raczej wprowadzani z umiarem, nie za szybko, bo potem „trzeba się głowić, kto jest kim aż nie oswoję się ze wszystkimi” – czy muszę Wam pisać, że to Nina?

    Są dwie rzeczy, które zastanawiały Ninę w trakcie czytania. Pierwsza, dlaczego życie bohaterów jest tak nienowoczesne. W nowych książkach powinno się pisać o smartfonach, facebooku, twiterze i wszystkich innych wynalazkach ostatnich lat. Okazało się, że seria „Jutro” powstała w latach 1993-1999. No i zagadka rozwiązana, brawo mój drogi Watsonie. W Polsce książka trafiła na półki w 2011 roku. Spora różnica czasu, co nie? Druga, jak miejsce, w którym młodzi bohaterowie się ukrywali przetrwało. W tej grupie nastolatków było takie napięcie seksualne, że Nina dziwi się, że to całe Piekło nie spłonęło albo, chociaż nie eksplodowało. Od początku wiadomo, że jest jedna oficjalna para, potem przybywa zauroczeń, szkoda tylko, że jest to tak oczywiste.

    Szwedzki rząd stwierdził, że dzięki tej książce i całej serii młodzież zacznie czytać, ale Nina myśli, że cztery lata późnej bardziej zaczął tego dokonywać „Harry Potter”. To może jakaś konkluzja na koniec: „Ale to tak serio, że mam jeszcze przeczytać 6 książek, żeby dowiedzieć się jak wszystko się skończy”?


okładka: Wydawnictwo Znak
źródło okładki: znak.com.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz