Czasem książki określane mianem młodzieżowych wcale nie są
tylko młodzieżowe. Ta niestety taka jest. Niestety dla dorosłych czytelników. Dla
nastolatków to chyba bez różnicy. Jeśli masz, powiedzmy, więcej niż 19,20 lat,
to ta pozycja będzie pewnie po prostu szybką historyjką do połknięcia, ale
myślę, że nie zachwyci Ciebie. Według Niny nie jest ona ani wypasiona, ani
beznadziejna, więc należy do grona książek średnich, czyli w sumie najgorzej. Nie
można ani zachwycić się, pochwalić jej, ani też zmieszać z błotem. „Jutro” nie
wzbudziło w Ninie żadnych emocji. Seria określana jest, jako przygodowa, ale
chyba powinno być: przygoda z nożem na gardle albo sensacja dla
młodzieży.
Pomysł i fabuła są całkiem ciekawe, ale raczej zupełnie nierealne.
Grupa młodocianych ukrywa się i stawia opór siłom zbrojnym obcego państwa. To tak
na serio? Dla dorosłego odbiorcy to chyba nie do przyjęcia. Fajne jest to, że
akcja rozgrywa się w Australii, a nie na tych oklepanych kontynentach jak Europa
czy Ameryka Północna. Kraj kangurów i koali to rzadkość w książkach i filmach. Przynajmniej
Nina rzadko o nim czyta.
Zastanówmy się, dlaczego ta powieść nie ruszyła Niny. Być może
jest to wina tego, że dziewczyna jakoś nie utożsamiała się z żadnym z
bohaterów. Zawsze jakoś w mniejszym lub w większym stopniu tak się działo, a tu
tego zabrakło. Nie ma więzi na linii czytelnik – bohater, to i nie ma emocji,
które powinny zostać wzbudzone w takiej czy innej sytuacji. Na początku książki
pojawia się za dużo postaci na raz. Bohaterowie powinni być raczej wprowadzani
z umiarem, nie za szybko, bo potem „trzeba się głowić, kto jest kim aż nie
oswoję się ze wszystkimi” – czy muszę Wam pisać, że to Nina?
Są dwie rzeczy, które zastanawiały Ninę w trakcie czytania. Pierwsza,
dlaczego życie bohaterów jest tak nienowoczesne. W nowych książkach powinno się
pisać o smartfonach, facebooku, twiterze i wszystkich innych wynalazkach ostatnich
lat. Okazało się, że seria „Jutro” powstała w latach 1993-1999. No i zagadka
rozwiązana, brawo mój drogi Watsonie. W Polsce książka trafiła na półki w 2011
roku. Spora różnica czasu, co nie? Druga, jak miejsce, w którym młodzi
bohaterowie się ukrywali przetrwało. W tej grupie nastolatków było takie napięcie
seksualne, że Nina dziwi się, że to całe Piekło nie spłonęło albo, chociaż nie eksplodowało. Od początku wiadomo, że jest jedna oficjalna para, potem przybywa
zauroczeń, szkoda tylko, że jest to tak oczywiste.
Szwedzki rząd stwierdził, że dzięki tej książce i całej
serii młodzież zacznie czytać, ale Nina myśli, że cztery lata późnej bardziej zaczął
tego dokonywać „Harry Potter”. To może jakaś konkluzja na koniec: „Ale to tak
serio, że mam jeszcze przeczytać 6 książek, żeby dowiedzieć się jak wszystko
się skończy”?
okładka: Wydawnictwo Znak
źródło okładki: znak.com.pl
źródło okładki: znak.com.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz