piątek, 9 sierpnia 2013

Tropiący pies ogrodnika. - "Wierny ogrodnik" w reżyserii Fernando Meirellesa (2005)

    Wieczór został zarezerwowany. Mama zaproszona na wspólny seans filmowy. Przed Niną stał film oscarowy. Oscara otrzymała Rachel Weisz za najlepszą żeńską rolę drugoplanową, za rolę Tessy Quayle. Jeden ze znajomych Niny swego czasu był zafascynowany filmami nominowanymi i zwycięskimi, więc jeśli opuścił tę pozycję to zdecydowanie powinien po nią sięgnąć.

    Nina daje tylko jeden minus, no powiedzmy minusik, chociaż nie znosi ona zdrobnień, jeśli są niepotrzebne. Czasem akcja rozgrywa się za szybko, sceny są za szybkie i jeśli ktoś ma wolniejsze rozumowanie, jak Nina, może mieć chwilowe problemy z załapaniem, o co chodzi. Zbytnie przedłużanie scen oczywiście nie ma sensu, bo za bardzo wszystko rozciągnęłoby się w czasie i akcja nie byłaby wartka.

    W filmie naturalnie zostały dokonane pewne zmiany względem książki. Usunięty został wątek śledztwa w sprawie zabójstwa Tessy, automatycznie nie pojawili się Lesley i Rob, którzy to śledztwo w Kenii prowadzili. Twórczynie leku, Dypraxy, również zostały pominięte. Dwie lekarki, Emrich i Kovacs, dla filmu okazały się zbędne, tylko ich przyjaciel Marcus Lorbeer znalazł się w ekranizacji. Ostatnia zmiana dość rzucająca się w oczy dotyczy kolejności przedstawiania zdarzeń. W wersji filmowej „Wiernego ogrodnika” retrospekcje nie pojawiają się wraz z rozwojem akcji. Tutaj wszystko, co działo się od momentu poznania się Tessy i Justina jest najpierw, a dopiero potem oglądamy prywatne dochodzenie mężczyzny. Jednak to, co powinno być ukryte przez pewien czas, żeby widz nie wiedział za dużo, takie pozostaje. Podczas oglądania Nina oczywiście zauważała, że tu coś dodali, a tam coś zabrali, ale właściwie były to tylko obserwacje, a nie wyrzuty w kierunku reżysera. On spisał się doskonale przy tworzeniu tego dzieła i Nina praktycznie nie ma się, do czego doczepić.

    „Wierny ogrodnik” nie jest typowym wyciskaczem łez, ale oglądając ten film natkniecie się na momenty, przy których ściska się gardło, a oczy robią się coraz bardziej mokre. Nina doświadczyła tego dwa razy, a musicie wiedzieć, że to nie zdarza się na pierwszym lepszym seansie. Najbardziej odczuwała wyżej wymienione symptomy, kiedy Justin, dr Lorbeer i mała Abuk uciekali z wioski przed najeźdźcami. Smutek, który zagościł w sercu Niny zaskoczył chyba nawet ją samą. To była tylko mała „samozwańcza sekretarka” Lorbeera. I nie wiadomo, co się z nią potem stało. To jest taka scena, która często wraca do człowieka i o której zmuszony, w sensie pozytywnym, jest myśleć. 

    Film pozbawiony jest zbędnego hollywoodzkiego akcentu. Jest świetny, według Niny oczywiście. Należy do tych z rodzaju: musisz go obejrzeć. Twórcy naprawdę odwalili kawał dobrej roboty. Nie pozostaje Wam chyba nic innego jak zaopatrzyć się w egzemplarz i nadrobić zaległości, a jeśli już oglądaliście, to czemu nie mielibyście sobie przypomnieć tej historii.

O książce przeczytasz tutaj.

plakat: Monolith Films           
źródło okładki: filmweb.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz